OioLab to spotkanie tradycji z nowoczesnością
OioLab to marka kosmetyków, która czerpie z mądrości naszych przodków, a jednocześnie sięga po nowoczesne rozwiązania. Rozmawiamy z Joanną Ryglewicz, założycielką OioLab, o innowacyjnych pomysłach, wyjątkowych surowcach i produktach, jakich nie znajdziecie nigdzie indziej.
Wiktoria Grochowska: Na Państwa stronie można przeczytać: “Łączymy tradycyjną mądrość naszych przodków z nowoczesnymi badaniami naukowymi, aby wydobywać potęgę natury”. Co w takim razie stało się inspiracją dla powstania marki?
Joanna Ryglewicz: Te słowa odnoszą się do tego, co jest w składzie naszych kosmetyków. Korzystamy z naturalnych składników oraz innowacyjnych i nowoczesnych metod ekstrakcji. Jednym z konkretnych przykładów może być to, że sięgamy po oleje tłoczone na zimno, które w procesie pozyskiwania surowca nie są pozbawiane substancji odżywczych. Staramy się iść jeszcze dalej. Część naszych olei ekstrahujemy bardzo przyjaznymi dla środowiska metodami jak enzymatyczna ekstrakcja czy metoda nadkrytycznym dwutlenkiem węgla. Oba sposoby charakteryzują się tym, że można dzięki nim pozyskać bardzo czysty ekstrakt przy jednoczesnym mniejszym zużyciu surowca i braku negatywnego wpływu na środowisko naturalne. Korzystamy też z zaawansowanych składników jak bardzo stabilna forma witaminy C pozyskiwana przez naukowców w laboratorium. Z drugiej strony nie zapominamy też, że zarówno w tradycji ajurwedyjskiej, chińskiej czy słowiańskiej, mamy szereg przykładów wykorzystania naturalnych składników, które od wieków mają udowodnione działanie prozdrowotne. Patrzymy na mądrość naszych przodków i jednocześnie współpracujemy z naukowcami z uniwersytetu medycznego i przyrodniczego oraz z laboratoriami, by uzyskać jak najlepsze składniki.
WG: Można powiedzieć więc, że Pani marka proponuje nie tylko produkty, ale uczy też holistycznego podejścia do ciała?
JR: Zdecydowanie patrzymy na pielęgnację holistycznie. Zachęcamy też do wdrażania nawet krótkich rytuałów pielęgnacyjnych do naszego życia. Opisując nasze produkty, zachęcamy do tego, aby poświęcić chwilę swojej skórze. Jesteśmy wręcz przewrażliwieni, na punkcie tego, co znajduje się w naszych kosmetykach. Chcemy, by nasi klienci mogli używać jak najbardziej zaawansowanych, naturalnych i dobrze tolerowanymi przez naszą skórę produktów.
Przeczytaj też: Sól do kąpieli, świece, olejki. 5 sposobów na kąpiel idealną
WG: Co jeszcze wyróżnia Wasze kosmetyki?
JR: Jednym z naszych konserwantów jest biofotniczne szkło, które nie przepuszcza większości spektrum widzialnego światła. Dzięki temu bardzo silnie konserwuje naturalne składniki. Każdy z nich powinien być w szkle ciemnym - po tym można odróżnić dobrej jakości produkty. Na ten moment mamy oleje i żelowe substancje, niedługo pojawi się nasz pierwszy krem. Z tej okazji warto wspomnieć, że zarówno w przypadku żelów, jak i kremów nie stosujemy syntetycznych konserwantów. Jest to dość trudne i bardzo wpływa na proces powstawania tych produktów - nad naszym kremem pracowaliśmy aż dwa lata. Poprzeczka jest postawiona bardzo wysoko. Kiedy dodajemy syntetyczny składnik, produkt od razu dobrze pachnie, ma ładną konsystencję i nie roluje się. Kiedy używa się tylko naturalnych składników stworzenie produktu, który nie tylko ma właściwości odżywcze, ale też jest przyjemny w aplikacji i daje okazję do urządzenia rytuału pielęgnacyjnego staje się o wiele trudniejsze.
WG: Czy korzystają Państwo z olejków eterycznych?
JR: Występują tylko w jednym z naszych produktów. Uważam, że olejki eteryczne dobrej jakości są świetne, jednak niestety mają dużo alergenów. By zminimalizować ryzyko wystąpienia uczulenia, jesteśmy bardzo ostrożni. W naszej kuracji Harmony first mamy olejek sandałowy i neroli, ale w takich ilościach, o których z naszych badań laboratoryjnych wiemy, że nie powodują podrażnienia skóry. Warto wspomnieć też, że ekstrakty otrzymane nadkrytycznym dwutlenkiem węgla mają w swoim składzie, część tych składników, które zawierają olejki eteryczne. W tym wypadku też bardzo pilnujemy, aby liczba alergenów była pod kontrolą. W kuracji Seven moments mamy otrzymany tą metodą korzeń kurkumy. Część tego produktu ma spójny skład z olejkiem eterycznym, ale zawiera jednak też wiele składników odżywczych. Mocno kontrolujemy takie surowce, dzięki czemu powinny być dobrze tolerowane przez większość skóry.
WG: Jednym z Waszych produktów, który szczególnie mnie zaintrygował, jest serum Anti blue light. Jest to pewne novum na rynku. Problem niebieskiego światła podnoszony jest dopiero od niedawna.
JR: Wpływ światła niebieskiego na skórę i zdrowie człowieka jest zgodnie z tym, co pokazują najnowsze badania, dość niepokojący. Nie znamy jeszcze całego spektrum tych konsekwencji, jednak badania, którymi dysponujemy, udowodniły negatywny wpływ światła niebieskiego na wzrok, tarczycę lub skórę. Ekspozycja na nie, podobnie jak na światło słoneczne, powoduje wzrost stężenia wolnych rodników. Skóra do pewnego momentu radzi sobie z tym naturalnie. Jednak jeśli jest tego za dużo, przyspieszy się proces starzenia się skóry. W składzie naszego serum Anti blue light jest dość nowoczesny składnik, czyli ekstrakt z groszku. Badania potwierdziły, że chroni przed negatywnym wpływem zarówno światła niebieskiego, jak i słonecznego. Jednocześnie też idzie o krok dalej - zawiera silnie regenerujące składniki. Oprócz tego znajdziemy tam też peptyd miedziowy. To serum, które nie tylko chroni, ale też regeneruje uszkodzenia, które już powstały.
Przeczytaj też: Kosmetyki naturalne, bio, wege. Czym się różnią?
WG: Czy ma Pani jeszcze jakiś swój ulubiony produkt?
JR: Bardzo lubię naszą kurację z witaminą C, która zawiera bardzo stabilną jej formę, jaka produkowana jest tylko w jednym laboratorium w Japonii. Jej klasyczne formy bardzo szybko się utleniają, są to też tanie składniki. Utleniona witamina C przynosi więcej szkody niż pożytku, ponieważ działa jak proutleniacz, czyli przyspiesza proces starzenia się skóry. Długo szukaliśmy tak wyjątkowo stabilnej formy witaminy C. Dzięki niej możemy zagwarantować, że nasze serum The future is bright, bardzo długo zachowa swoje właściwości. Dodatkowo pobudza syntezę kolagenu i pięknie rozjaśnia skórę przez cały okres przydatności produktu. 1 marca wdrożyliśmy też nową kurację wyciszającą i adaptogenną. To produkt inspirowany lasem, w którym znajdziemy szereg wspaniałych składników. Są to między innymi ekstrakty z grzybów i z mchu. Jako jedyni w Polsce dodajemy do niego wyciąg z jodły, który wspaniale koi i nawilża skórę. Mamy też patentowany składnik z dzikiego indygo, który aktywuje uwalnianie naturalnego neuropeptydu o właściwościach wyciszających. Działa jak tarcza chroniąca skórę przed stresem, wspomaga też kontrolę produkcji hormonów stresu. Jest to bardzo innowacyjny produkt. Nasze badania potwierdziły, że już po 7 dniach regularnego stosowania następuje redukcja rumienia.
WG: To może być coś, co zainteresuje alergików i ludzi ze skórą atopową.
JR: Na pewno! Warto wspomnieć też, że każda sprzedana kuracja “Forest retreat” to posadzony przez nas metr bioróżnorodnego lasu. Połączyliśmy nasze siły z fundacją Las na zawsze i w taki sposób staramy się wspierać naszą planetę.
Przeczytaj też: Certyfikaty kosmetyczne. Co warto o nich wiedzieć?
WG: Jak jeszcze Wasza marka stara się dbać o środowisko naturalne?
JR: Jest to dla nas bardzo ważny temat. Uważamy, że każda powstająca w dzisiejszych czasach marka ma obowiązek nie tylko minimalizować swój negatywny wpływ na środowisko, ale też aktywnie działać na rzecz przywrócenia balansu i równowagi, choćby to miała być tylko mała cegiełka. Mamy plany zarówno krótko- jak i długoterminowe. Oczywiście stosujemy szkło recyklingowane biofotoniczne, którego można potem użyć. Korzystamy z papierowych opakowań. Działamy z fundacją Las na zawsze i fundacją Mare. Procent ze sprzedaży naszej kuracji z algami przekazujemy tej fundacji, która chroni morskie ekosystemy, zwłaszcza Bałtyk. Drugą metodą jest nieustanne prowadzenie rozmów z instytutami i uniwersytetami, z którymi pracujemy nad zupełnie nowymi opakowaniami. Na ten moment szkło biofotoniczne jest najlepszym, co możemy zaoferować naszym klientom. Zachęcamy, by po zużyciu wlać do niego inny olej, lub jakikolwiek naturalny składnik i dalej z niego korzystać. Często kładziemy przy oknie na parapecie badane przez nas składniki w szkle klasycznym i fioletowym. Produkty w białym szkle szybko się utleniają, zmieniają swój kolor i zapach. To samo, co znajduje się w szkle fioletowym, pozostaje nienaruszone. Jednak naszym dalekosiężnym planem jest stworzenie czegoś o zupełnie nowej jakość.
zobacz produkty: https://polishnature.pl/brand/oio-lab/
Przeczytaj też: Afrodyzjaki kosmetyczne. Czyli uroda przed randką