Jomo. Przyjemność z życia offline

JOMO (Joy Of Missing Out), to nowy trend. Ludzie rezygnują z social mediów. Dlaczego Jomo jest lekarstwem na Fomo? Lęki stały się nieodłącznym elementem naszego życia. Jednym z nich jest strach przed pominięciem ważnej informacji czy wydarzenia. Takie zjawisko nosi nazwę Fomo. Jednak od kilku lat dogania go Jomo, czyli świadome życie offline. Czy ludzie na dobre porzucą social media?

FOMO poprzednik JOMO

Pierwszy raz określenia Fomo użyto już w latach 90 XX wieku. Wtedy tą definicją określano strach przed niewykorzystaniem wszystkich dostępnych możliwości, by poczuć się radosnym. Dziś FOMO, to znacznie szersze pojęcie. Według badań rozwój tego lęku potęgują wszechobecne media społecznościowe. Efekt? Dziś obawiamy się, że ominie nas nie tylko dobra impreza, ale ominie nas wszystko, co ludzie publikują w internecie. Mówiąc prościej: wielu z nas odczuwa strach, że stracimy kontakt ze światem, dlatego wciąż siedzimy w telefonach i jesteśmy online. Problem jednak w tym, że im bardziej jesteśmy w kontakcie ze światem wirtualnym, tym bardziej tracimy ten ze światem rzeczywistym. Problem jest na tyle duży, że naukowcy na całym świecie badają zjawisko Fomo i szukają jego rozwiązania. Także w Polsce. W niedawno opublikowanym raporcie Uniwersytetu Warszawskiego “FOMO. Polacy a lęk przed odłączeniem” możemy przeczytać, że aż 16 procent wszystkich polskich internautów odczuwa bardzo silne FOMO, natomiast 65 procent ma FOMO średnie. Badanie udowodniło także, że lęk ten jest powiązany z ilością godzin spędzonych w mediach społecznościowych. Im więcej czasu na Facebooku czy Instagramie, tym większy lęk. Ba, aż 36 proc. badanych osób, przyznało się, że używanie social mediów przerodziło się u nich w uzależnienie.

JOMO początki

Agnieszka mieszka w Warszawie, ma 32 lata i pracuje w rodzinnej firmie. Pół roku temu ograniczyła korzystanie z mediów społecznościowych: - Gdy tylko się przebudziłam, sięgałam po telefon i sprawdzałam Instagrama — mówi Agnieszka. - To było jak uzależnienie. Z jednej strony, chciałam wiedzieć, co robią inni, z drugiej zaś zabierało mi to bardzo dużo czasu. Gdy przeczytałam pierwszy raz o FOMO dotarło do mnie, że ten problem dotyczy także mnie i postanowiłam, że przez weekendy nie będę sięgać po telefon - mówi 32-latka. I dodaje: - Pamiętam pierwszą sobotę bez social mediów. Nie czytałam postów znajomych, sama też ich nie zamieszczałam. To był koszmar, bo czułam, jakbym przestała żyć. Kolejne weekendy były już znośne, aż w końcu przestałam odczuwać strach przed wyłączeniem mediów społecznościowych. Dziś nie używam ani Facebooka, ani Instagrama. Zostawiłam sobie jedynie konto na Twitterze i tym samym ograniczyłam ilość godzin spędzonych przed ekranem telefonu. Kamil ma 27 lat, mieszka w Katowicach i pracuje w finansach. Mówi, że miał bardzo podobną sytuację, co Agnieszka, jednak poszedł o krok dalej — Ja nie tylko odczuwałem strach, że mnie coś omija, ale gdy zaspokoiłem swoją ciekawość, dopadała mnie frustracja. Media społecznościowe są jak soczewka i ilość informacji o życiu innych, jest tak intensywna, że odnosiłem wrażenie, że moje życie jest bardzo nudne. Gdy ja pracowałem, inni byli na wakacjach. Gdy ja wybrałem się na koncert, inni byli na wielkich festiwalach. W efekcie, zamiast cieszyć się swoją pracą i życiem, które przecież są wspaniale, wciąż chciałem być i żyć tam, gdzie inni. To, co mówi Kamil, potwierdzają autorzy “FOMO. Polacy a lęk przed odłączeniem”: - Z dużą dozą ostrożności zakładamy więc, że osoby sfomowane chętniej obserwują i podglądają innych, odnosząc ich działania do swoich własnych, niż na szeroką skalę eksponują prywatne aktywności i przeżycia.  Kamil z mediów społecznościowych zrezygnował całkowicie. Od roku nie ma Facebooka. Skasował także profil na Instagramie. Mówi, że początki były bardzo trudne, ale już po kilku miesiącach widział wiele zalet z życia offline. - Zamiast tracić czas na robienie zdjęć pięknych miejsc, po prostu cieszę się ich widokiem. Gdy jem pyszną kolację z przyjaciółmi - nie myślę o tym, by to pokazać na Instagramie, a wsłuchuję się w rozmowy ludzi. Cieszę się każdą chwilą bardziej, niż gdy dzieliłem się nią za pomocą mediów społecznościowych — mówi 27-latek. I dodaje: - Wiem, że wielu ludzi na świecie rezygnuje z social mediów, ponieważ coraz częściej zauważamy, że tracimy nad nimi kontrolę. Dziś liczą się lajki, a coraz mniej prawdziwe relacje międzyludzkie. Myślę, że z tego powodu też Instagram wycofuje licznik polubień, by ludzie przestali tak bardzo przywiązywać uwagę do ilości reakcji. JOMO, następca FOMO Takich ludzi, jak Kamil czy Agnieszka jest więcej. Od kilku lat na świecie rozwija się trend świadomego nie korzystania z mediów społecznościowych, który nosi nazwę JOMO. Nazwa jest skrótem słów: Joy Of Missing Out (radość z przeoczenia/pominięcia czegoś). Społeczeństwo Jomo deklaruje, że używanie mediów społecznościowych nie jest im potrzebna do osiągnięcia szczęścia. Ba, wielu ludzi uważa, że wręcz czerpie przyjemność z tego, że coś ich omija.  Pierwszy raz o JOMO usłyszeliśmy w 2012 roku z ust Anila Dasha, który jest dyrektorem firmy programistycznej Glitch. Jego wpis na blogu był bardzo ważnym głosem w kwestii FOMO. Dash wyznał, że choć uwielbia bywać na różnych wydarzeniach, a cyfrowy świat wciąż mu podpowiada gdzie, z kim i co powinien robić, jego odpowiedź na różnego rodzaju zaproszenia coraz częściej brzmiała “Nie”. Anil dodał wtedy też, że choć nie rezygnuje z życia towarzyskiego całkowicie, to większą frajdę sprawia mu zostanie w domu. Swój wpis zatytułował “JOMO” a w ciągu kilku lat z jednego wpisu zrodziła się cała idea o tej samej nazwie.  Także w Polsce coraz więcej jest jomersów, choć to wciąż nowy i niekiedy niezrozumiały trend. Jednak ci, którzy porzucili Facebooka i Instagrama deklarują, że Jomersów będzie coraz więcej, bo i wirtualny świat staje się coraz bardziej chaotyczny i głośny. Także ten w naszym kraju. W Polsce Jomo dopiero raczkuje, ale już teraz mówi się, że swoją popularnością dogoni inny, znany już nam trend, czyli Slow Life.  Co o JOMO mówią badania? Wynika z nich, że świadoma rezygnacja z social mediów ma korzystny wpływ na naszą koncentrację. Osoby żyjące według zasad JOMO są mniej rozproszone i łatwiej im osiągnąć cele zarówno zawodowe, jak i prywatne. Mało tego. Ludzie, którzy zdecydowali się ograniczyć social media deklarują, że mają więcej energii fizycznej i czują się lepiej psychicznie.  To potwierdzałyby wnioski płynące z “FOMO. Polacy a lęk przed odłączeniem”. Autorzy tak podsumowują swoje badania: - Związek pomiędzy wskaźnikiem FOMO a samooceną i postrzeganiem własnego życia jest wyraźny: osoby sfomowane są skłonniejsze do potwierdzania negatywnych sformułowań na swój temat. Częściej też bywają przekonani, że inni wiedzą lub mają więcej. Media społecznościowe nie są więc wyłącznie przestrzenią dla intensywnego epatowania chwilami radości i samozadowolenia. To także przyczyna bolesnych autorefleksji zazdrości, porównywania się, konfrontowania oczekiwań wobec własnego życia z życiem innych osób. I dodają na koniec: - Jak więc widać, social media, przynajmniej w odniesieniu do fomersów, nie służą budowaniu poczucia własnej wartości, a wręcz przeciwnie – mogą je znacząco zaniżać. Niech żyje Jomo!