Kosmetyki prosto z Bieszczad. Nineczka Majóweczka
Kosmetyki w XXI wieku mogą mieć najróżniejszą formułę i skład. Nineczka Majóweczka są tak lokalne, że ciężko jest z nimi w tej kwestii konkurować. Sama nazwa marki przypomina nazwę ziółka, które rozkwita w maju. Co, a raczej kto się za nią kryje?
Kosmetyki o nazwie Nineczka Majóweczka początkowo kojarzyły mi się z nieznanym polskim ziółkiem, albo rzadkim owadem, który budzi się w maju. Skojarzenie okazuje się trafione, a historia, która stoi za powstaniem marki iście naturalnych polskich kosmetyków – jest zaskakująco romantyczna. Żeby nie powiedzieć - bajkowa. Idealnie napisana pod scenariusz serialu o wielkiej miłości, która przychodzi po rzuceniu dotychczasowego życia, totalnej metamorfozy i pojawia się nieoczekiwanie, w nieznanych dotąd okolicznościach przyrody. A to właśnie przyroda gra w kosmetykach Nineczka Majóweczka rolę pierwszoplanową.
Skąd wzięła się nazwa marki kosmetycznej Nineczka Majóweczka - czy to rodzaj owada, a może wiosennej rośliny?
Nina Bojarska: Nineczka, bo mam na imię Nina, a Majóweczka – od najpiękniejszego miesiąca w roku, jakim jest maj.
A ja szukałam jej po leksykonie ziół…Dlaczego postanowiła pani założyć markę kosmetyczną?
Pomysł jak zwykle powstał przez przypadek. Mąż pracował w dużej japońskiej korporacji, ja prowadziłam firmę i mieszkaliśmy w wielkim mieście. Byliśmy zmęczeni, więc pojechaliśmy na wakacje. Mąż wybrał kierunek – Bieszczady i jakby nigdy nic wyjechaliśmy tam na urlop. Tak się w tym miejscu zakochaliśmy, że zostaliśmy do dziś. Zostawiliśmy wszystko i przeprowadziliśmy się w Bieszczady. Nie wróciliśmy już do dużego miasta, samochód i dom oddaliśmy rodzicom, a wraz z synkiem przeprowadziliśmy się tam. Bliżej natury.
Ze skrajności w skrajność… ze zgiełku dużego miasta i zawrotnego tempa pracy do ciszy, głuszy i pustkowia puszczy. Czy to nie był dla państwa szok?
Różnica pomiędzy życiem w mieście a życiem w Bieszczadach jest diametralna. Należy się przestawić z „mieć” na „być”. Zwolnić obroty.
Rozumiem, że po wyciszeniu, wyluzowaniu i wakacyjnym odpoczynku, przyszła pora na refleksje z cyklu: no dobrze, zostaliśmy bliżej natury, żyjemy w spokoju, ale co robimy dalej, przecież nie jesteśmy jeszcze gotowi na emeryturę?
Wynajmowaliśmy w Bieszczadach chatę niedaleko gór i codziennie wychodziliśmy przed nią, żeby podziwiać przyrodę. Zdałam sobie sprawę, że nie znam ziół - nawet tych, które rosną pod domem. A moja babcia znała je wszystkie i doradzała innym, która roślina jest dobra w leczeniu poszczególnych przypadłości. Postanowiłam nadrobić te braki i to zmienić. Najpierw zaczęłam się uczyć, a później skończyłam ziołolecznictwo, naturoterapię i kosmetologię estetyczną. Pierwsze kosmetyki zaczęłam robić dla samej siebie, a następnie - dla przyjaciół. Pewnego dnia przyjaciele zapytali nas: słuchajcie, dlaczego wy tego nie sprzedajecie? To są świetne produkty. Ale zanim do tego doszło, przez pół roku były testowane w spa pewnego bardzo znanego hotelu na ponad 500 osobach. U wielu zaobserwowano ogromną poprawę skóry! Oczywiście poza tym mamy wszelkie certyfikaty z laboratorium i kosmetyki są zgodne z normami i prawem Unii Europejskiej.
Jest pani nie tylko autorką kremów, ale także rewelacyjnej książki „Piękni z natury”. Tam zdradza pani najlepsze właściwości polskich ziół i przepisy na super kosmetyki, które można wykonać samemu. Czy to nie marketingowy strzał w kolano? Skoro mogę sobie kupić książkę i odtworzyć przepis na krem, dlaczego miałabym kupować go u pani…
Proszę bardzo! Ten krem powstaje pół roku, więc jeśli tylko komuś wystarczy cierpliwości i sił, jak najbardziej może go spróbować zrobić! A książka powstała, żeby pokazać nasze - moje i Damiana - zamiłowanie do ziół, natury i ziołolecznictwa. Chciałam z bliska przedstawić, jak wyglądają receptury naszych kosmetyków i podzielić się wiedzą. Nie jest to wiedza tajemna, nie mniej przez kilka pokoleń wypierana i zapominana. Nasze babcie wiedziały, który liść pomaga na oparzenie, a który na ukąszenie przez osę, a my najczęściej idziemy do lekarza, albo do apteki i kupujemy gotowe chemiczne preparaty. Aktualnie pracuję także nad książką „Zdrowi z natury” na temat naturalnego ziołolecznictwa i ziół w kuchni.
Pierwsza książka producentki kosmetyków Nineczka Majóweczka jest już w sprzedaży!
Natura jest pierwszym znakiem charakterystycznym dla Nineczki Majóweczki. Drugim, a może na równi pierwszym, jest fakt, że kosmetyki pochodzą z Bieszczad…
Działamy bardzo lokalnie. Zioła głównie zbieramy sami lub kupujemy od zaprzyjaźnionych miejscowych producentów. Wosk pszczeli pochodzi od kolegi z pasieki. Mój mąż tłoczy oleje na specjalnej drewnianej prasie (olej tłoczony na zimno nie lubi dwóch rzeczy: ciepła i metalu), które wyciągamy po dwóch tygodniach. Bazą Kremu Przeciwzmarszczkowego Premium Nineczka Majóweczka jest olej z rokitnika syberyjskiego. I to chyba najdalej położona na mapie roślina, po którą sięgamy. A tak, większość naszych receptur jest naturalna, a co więcej - jadalna.
Kosmetyki do jedzenia? A co z konserwantami?
Konserwanty w produktach Nineczka Majóweczka pochodzą również prosto z natury. Wosk jest naturalnym konserwantem, podobnie jak oleje (wszystkie, których używamy są jadalne), ocet jabłkowy czy malinowy (w naszych tonikach). Oleje same z siebie mają długą przydatność do stosowania i spożycia (ok. 12 miesięcy). Większość receptur jest krótka, prosta i nieskomplikowana. Jak i całe nasze portfolio, które również nie jest wielkie.
Ile w takim razie produktów kosmetycznych w sumie pani używa każdego dnia do mycia i pielęgnacji?
Jestem minimalistką kosmetyczną. Uważam, że im mniej używa się kremów, serum czy esencji - tym lepiej dla skóry. Przynajmniej dla mojej. W zupełności jej wystarcza kilka kosmetyków. W sumie używam czterech do wszystkiego: tego samego kremu na dzień i na noc (Przeciwzmarszczkowego Kremu Premium Nineczka Majóweczka), toników do mycia twarzy, szamponu w kostce i mydła w kostce. Więcej nie trzeba.
Krem jest podstawą pielęgnacji Niny Bojarskiej.
Szampony w kostce stają się coraz bardziej popularne. Ale jako osoba z włosami bardzo suchymi nie jestem ich wielką fanką. Czy wasz rzeczywiście jest taki wyjątkowy?
Ten szampon w kostce uwielbia cała moja rodzina. Dobrze się pieni i oczyszcza włosy i skórę. Zawiera wiórki kokosowe i olej kokosowy. Myje, ale nie zaburza równowagi hydro-lipidowej naskórka. Pieni się, ale wystarcza aż na 30 myć głowy. Natomiast nie daje takiego efektu jak klasyczne szampony, więc możliwe, że nie wszyscy go pokochają.
Czy jeśli coś jest uwielbiane przez panią i pani rodzinę – mam na myśli oczywiście kosmetyki - poleca je pani bardziej? Zachęca do kupowania?
Nigdy tak nie robimy. Nie sprzedajemy produktów po prostu, bez wcześniejszej rozmowy o typie skóry klientki lub klienta czy jej/jego upodobaniach odnośnie konsystencji, zapachu, itp. Mamy też swoją filozofię polegającą na utrzymywaniu bliskich więzi z naszymi klientami. To nie są dla nas tylko klienci, są to cudowne, wspaniałe osoby, które z czasem stają się naszymi przyjaciółmi. Żadna firma w Polsce nie działa w ten sposób. To są kosmetyki wyjątkowe, tak jak wyjątkowi są nasi klienci.
Wyprowadziła się pani w Bieszczady, wróciła do korzeni – dosłownie i w przenośni. Zajmuje się pani ziołami tak jak babcia. Robi własne kremy, które cieszą się coraz większym powodzeniem. Czy ma pani jeszcze jakieś zawodowe marzenia?
Jesteśmy na etapie spełniania jednego z marzeń. Budujemy siedlisko niedaleko Sanoka. Każdy domek będzie związany z jednym motywem przewodnim - ziołem. W domku chabrowym wszystko będzie nawiązywać do chabrów, itp. W stodole odbywać się będą warsztaty dla uczestników, m.in. kulinarne. Będziemy wypiekać na miejscu chleb w specjalnym chlebowym piecu. Zbierać warzywa z domowego ogrodu. Powstanie także otwarte spa pod gołym niebem z produktami Nineczka Majóweczka.
Brzmi sielsko i magicznie. Trzymam zatem kciuki, żeby państwa marzenie się spełniło. Dziękuję za rozmowę!
Bieszczady - to tutaj powstają kosmetyki Nineczka Majóweczka.